Obecność
Kiedy biegałem boso w ogrodach nad Niewiażą
Było tam coś, czego wtedy nie potrafiłem nazwać:
Wszędzie między pniami lip, na słonecznej stronie gazonu,
na ścieżce wzdłuż sadu,
Przebywała Obecność, nie wiadomo czyja.
Pełno jej było w powietrzu, dotykała, obejmowała mnie.
Przemawiała do mnie zapachami trawy, fletowym głosem
wilgi, ćwirem jaskółek.
Gdyby nauczono mnie wtedy imion bogów,
łatwo poznawałbym ich twarze.
Ale wtedy rosłem w katolickiej rodzinie, więc wkrótce zaroiło się
koło mnie od diabłów, ale i świętych Pańskich.
Co prawda czułem Obecność ich wszystkich, bogów i demonów,
Jakby unoszących się wewnątrz jednej ogromnej
niepowtarzalnej istoty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz